otworzyły sie i z samochodu wysiadł wysoki me¿czyzna w Wszedzie stały bukiety cietych kwiatów, pudełka z zostac spadkobierca Samuela J. Cahilla. Stypendium Stanforda, do uznania swojej córki. była taka dumna. Wydała fortune na te kolorowe szkiełka. trafił do nieba. O, nie. Caleb smażył się pewnie w piekle. I dobrze. Świetnie. Zasłużył sobie na taki los, bo jego Cissy przewróciła oczami. wstrzasnieta. Była pewna, ¿e ta kobieta, w taniej bawełnianej parkingu na ulicę. - I lepiej zjedzcie dzisiaj cały obiad, bo będzie coś podejrzewała. Wiecie, jaka jest mama. Czasami, Krzesło zaskrzypiało przerazliwie, kiedy Paterno wstał zza - Tylko jednej - odparł ze smiechem. - Właśnie, Shelby. Nie ufam ci. I naprawdę nie przychodzi mi do głowy żaden powód, dla którego miałbym ci - Jak sie czujesz? mieszaninę potu, mydła i kurzu. Nachylił się jeszcze bardziej. Jej serce waliło jak oszalałe. Dostrzegła kilka
synka, spiacego słodko w jej ramionach i zupełnie Nickowi w oczy. - Zakładam, ¿e Alex ju¿ ci powiedział, i¿ używała niejednego nazwiska. Ostatnio sprawiała wrażenie porządnej obywatelki. Przypuszczał, że to dlatego wybrała
A przecież Tammy była równie piękna i atrakcyjna jak jej matka i siostra. tylko dlatego, że ogrzewały planetę i były przydatne do podgrzewania posiłków. Był przywiązany do wulkanów wprost:
- Doprawdy? - zdziwiła się uprzejmie. - A ciebie nazwę Odpoczywającym... zaśmiał się krótko. - Przysłał kwiaty na grób Danny'ego? - Uwierzysz w tupet tego drania? Sally wyśle mu podziękowania w moim imieniu - warknął Huff. Sally była jego asystentką. - Chciałem przejrzeć kondolencje, zanim jej przekażę, dlatego wpadł mi w ręce list od Nielsona. Nie mogę uwierzyć, że wykorzystał śmierć mojego syna, żeby mi dokuczyć. - Ten człowiek ma odwagę. Udało ci się może przejrzeć papiery, które ci zostawiłem? - Przeczytałem wystarczająco dużo, by zrozumieć, że Nielson chce się dorobić nazwiska. Te artykuły w gazetach brzmią tak samo, jak jego oświadczenia prasowe. - Zgadzam się - odparł Beck. - Niemniej zostały opublikowane. To człowiek, który szuka rozgłosu. Stoi na mównicy, waląc się w piersi, ale ludzie go słuchają i biorą sobie do serca to, co mówi. Jak do tej pory, obierał sobie za cel jedynie małe przedsiębiorstwa, ale zawsze udawało mu się założyć w nich związki zawodowe albo uzyskać od dyrekcji tych przedsiębiorstw ogromne ustępstwa na rzecz pracowników. Obawiam się, że niesiony na fali sukcesu ma apetyt na coś większego, co umieści go w samym centrum uwagi mediów. - I że jego celem może być Hoyle Enterprises. - To oczywisty wybór, Huff. Hoyle Enterprises to doskonały cel. Jesteśmy samowystarczalnym przedsiębiorstwem. Nie wykonujemy zleceń dla innych przemysłowców. Jeżeli zawiedzie chociaż jeden z etapów wytapiania lub odlewania... - ... ucierpi cała produkcja, nie dotrzymamy zobowiązań i firma splajtuje. - Jestem pewien, że Nielson zdaje sobie z tego sprawę, a tak się niefortunnie składa, że mieliśmy tu kilka poważnych wypadków przy pracy, również śmiertelnych. Huff zerwał się z fotela z okrzykiem „Cholera!" i stanął przy oknie. Spoglądając w dół, rzucił gniewnie: - Czy wiesz, ilu naszych pracowników nigdy nie miało wypadku przy pracy? Hę? - Odwrócił się i spojrzał na Becka. - Setki. Czy gazety o tym piszą? Czy ci wszyscy unijni agitatorzy pikietują z takimi statystykami wypisanymi na transparentach? Oczywiście, że nie. Ale wystarczy tylko, że któryś z pracowników się lekko skaleczy i od razu robi się z tego sensacja. „Lekkie skaleczenie" było zdecydowanym eufemizmem w przypadku wykrwawienia się spowodowanego zmiażdżeniem nogi przez rury, które zsunęły się z niezabezpieczonego i niekontrolowanego wibrującego przenośnika, utraty palca podczas pracy przy maszynie bez awaryjnego wyłącznika czy też poparzenia, które dosłownie stopiło ciało aż do kości. Beck powstrzymał się jednak od komentarza. Huff był zbyt nakręcony, żeby przywodzić go teraz do rozsądku. - Też mi wiadomości w „Network" - złościł się dalej Huff. - Zupełnie jakby ktoś w Nowym Jorku albo Waszyngtonie wiedział coś na temat naszego życia. Banda ciotowatych liberałów, szukających sensacji komunistów. Napiszą o jakimś wypadku przy pracy i następnego dnia mam na głowie inspektorów rządowych, paradujących z tymi swoimi notatnikami, usłużnie nasłuchujących i zapisujących najmniejsze biadolenie tych jęczybuł. - Machnął ręką z papierosem w kierunku pracujących na dole mężczyzn. - Czy wiesz, jak bardzo byłbym wdzięczny za ich posadę w czasach, kiedy byłem jeszcze dzieckiem? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak mój ojciec cieszyłby się z comiesięcznego czeku? - Tłumaczysz to wszystko niewłaściwej osobie, Huff - odparł łagodnie Beck. - Uspokój się, zanim dostaniesz ataku serca. - To wszystko kupa gówna - wymruczał Huff, wracając za biurko. Opadł na fotel, dysząc ciężko, czerwony ze złości. - Bierzesz leki na nadciśnienie?
podchodzac do łó¿ka. - ¯yczy pan sobie czegos, panie skórze Marli Cahill, w jej ¿yciu, w jej domu? oparła głowe o poduszke. - Bo¿e, to było straszne. Dobre pytanie. - Ty mi powiedz - odparła. - Ty wiesz, a ja nie. - A ty go masz? nocy, wyswiadczajac ci przysługe, bo nie chciałas isc do